Blog Post

Zioła zamiast kawy i herbaty? Ziołowe napary dla osób dbających o zdrowie

Zioła zamiast kawy i herbaty? Ziołowe napary dla osób dbających o zdrowie

Świeżo zaparzone zioła, pachnące łąką, bogate w najcenniejsze składniki i mikroelementy, mogą pobudzać, relaksować, koić tęsknotę za naturą.
Codziennie rano pijesz kawę, a popołudniowy relaks nieodłącznie kojarzy ci się z filiżanką aromatycznej herbaty? Choć takie rytuały niewątpliwie mogą być bardzo przyjemne, nie zawsze są dobre dla zdrowia – choćby ze względu na wysoką zawartość kofeiny w obydwu napojach. Tymczasem ziołowe napary są aromatyczne, skuteczne, ekologiczne i naturalne. Stają się elementem stylu życia osób świadomie dbających o zdrowie.
Zbierane w lasach i na łąkach zioła towarzyszą człowiekowi od setek lat. – Niegdyś służyły głównie jako lekarstwa, ale pod koniec XIX w. zostały wyparte przez medycynę akademicką i towarzyszące jej leki syntetyczne – mówi Mirosław Angielczyk, popularyzator ziół w Polsce. Na pewien czas poszły w odstawkę, ale od mniej więcej 30 lat ponownie wracają. Tym razem nie służą wyłącznie leczeniu, lecz bardziej profilaktyce. Zaczęliśmy doceniać, jak wielką rolę mogą odegrać w utrzymaniu dobrostanu fizycznego i psychicznego.
Dziś są nie tylko dodatkiem do diety, ale wręcz nieodzownym jej elementem. Podobnie jak w świecie zdrowej żywności, tak i w świecie ziół pojawiają się mody na coraz bardziej niezwykłe i egzotyczne lub, wprost przeciwnie, swojskie i zapomniane rośliny. Są też inne – uniwersalne ze względu na możliwość stosowania ich na co dzień oraz stałą popularność. – Już w najstarszych polskich podręcznikach zielarstwa z XVII w. pisano choćby o lipie, pokrzywie, dzikiej róży, malinie, melisie czy kwiecie głogu. Od tamtych czasów nic się nie zmieniło i nadal uważa się, że te zioła warto stosować nawet codziennie, zwłaszcza że większość z nich zawiera znacznie więcej makro- i mikroelementów niż klasyczna herbata. Chociaż ta ostatnia ma w składzie polifenole, silne przeciwutleniacze, to także teinę o działaniu pobudzającym. Jeśli chcemy, by nasza dieta była bogatsza w różnorodne korzystne związki, warto zastąpić herbatę naparami ziołowymi – podpowiada Mirosław Angielczyk.
Na co dzień sprawdza się np. hibiskus z uderzeniową dawką witaminy C wspomagającej odporność. Latem świetna będzie mięta, która nie tylko reguluje trawienie, ale też chłodzi. Pokrzywa wspomoże oczyszczanie organizmu z toksyn, co docenią zwłaszcza osoby dbające o gładkość i nieskazitelność cery. Rumianek, podobnie jak melisa i lawenda, doskonale relaksuje, będzie więc świetny dla wszystkich zestresowanych i znerwicowanych. – Istnieją rośliny, o których zapomniano na setki lat, a obecnie przeżywają swój wielki powrót. To np. wierzbownica, bodziszek cuchnący czy wiesiołek.
Co więcej, porównując wyniki aktualnych badań z wiedzą ludową, okazuje się, że ich faktyczne działanie znane było wieki temu – opowiada Mirosław Angielczyk. Włączone do codziennej diety zioła sprawiają, że komfort naszego życia znacznie się podniesie. Pomogą poprawić nastrój i trawienie, zapewnią spokojny sen albo dodadzą energii, wzmocnią odporność i zrelaksują. Potrafią też naprawdę nieźle smakować, chociaż niestety nie zawsze…
I właśnie smak jest tym, co najczęściej zniechęca do picia ziół. Wiele z nich jest gorzkich, a taki smak instynktownie łączymy z czymś dla nas szkodliwym. Nic w tym dziwnego – nasi przodkowie właśnie po gorzkim smaku rozpoznawali, że dana roślina, korzeń czy grzyb mogą być trujące. Jak więc się przekonać do niezbyt smakowitych ziół? Można zacząć od mieszanek, w których najcenniejsze zioła łączone są z innymi w celu podniesienia ich walorów smakowych. Gorzki smak ziołowej herbatki można też złagodzić dodatkiem miodu bez obawy, że jej działanie zostanie zniwelowane. Nasz organizm nadal poprawnie odczyta działanie danego zioła, a my będziemy chętniej delektować się jego smakiem. Czasem smak danej mieszanki jest podrasowany.
– Większości z nas herbatka z dzikiej róży kojarzy się z kwaskowym, czerwonym naparem. Tymczasem dzika róża po zaparzeniu ma słomkowy kolor i delikatny, raczej mdły smak. Żeby sprostać podniebieniom klientów, do mieszanek z dziką różą dodaje się więc owoce głogu, tarniny, porzeczki albo hibiskus – tłumaczy Mirosław Angielczyk.
Rytuał parzenia ziół być może nie będzie tak skomplikowany jak japońska ceremonia herbaciana, ale również może mieć sporo uroku. Aromat unoszący się nad parującą filiżanką, delektowanie się każdym łykiem, a nawet świadomość, że właśnie dostarczamy swojemu ciału czegoś bardzo cennego, mogą sprawić, że po zioła będziemy sięgali jeszcze chętniej. Nie da się jednak ukryć, że sam sposób przygotowania ma znaczenie dla smaku i przyswajalności składników.
Podstawowa zasada jest jedna: jeżeli przygotowujemy zioło aromatyczne, które pachnie, musimy je parzyć pod przykryciem, by nie pozwolić na odparowanie olejków eterycznych. Zioła, w przeciwieństwie do zielonej herbaty, zalewamy wrzątkiem. Czasem woda to za mało, bo część witamin się w niej nie rozpuszcza. Tak jest np. w przypadku dziurawca, o którego właściwościach antydepresyjnych ostatnio wiele się słyszy. – Rzeczywiście, tak on działa, ale tylko pod warunkiem, że zrobimy z niego nalewkę. Jeśli zaparzymy dziurawiec wodą, otrzymamy jedynie herbatkę poprawiającą trawienie – zdradza Mirosław Angielczyk.
W Polsce popularność zyskują pijalnie ziół. Na Podlasiu działa Ziołowy Zakątek z karczmą, bazą noclegową i pięknym ogrodem botanicznym. W Warszawie, w okolicy placu Zbawiciela, otwarto Pijalnię Ziół Darów Natury. Zamiast cappuccino na migdałowym mleku czy zielonej matcha latte serwowane są tu ziołowe napary i kawy z żołędzi albo nasion konopi. W niedzielne popołudnie trudno znaleźć wolny stolik. Wnętrze przypomina tradycyjną chatę z Podlasia. Na zawieszonych pod sufitem belkach suszą się bukiety ziół. Jest klimatycznie, ale i wielkomiejsko. Można tu wpaść na służbowe śniadanie czy spotkanie z przyjaciółmi. Jeśli zaś napar z jakiejś mieszanki ziół szczególnie nam zasmakuje, możemy je potem kupić sobie do domu.
W Ziołowym Zakątku można dowiedzieć się, jak zbierać i suszyć zioła, by czerpać z nich jak najwięcej korzyści. Poznać sekrety zbioru ziół przekazywane z pokolenia na pokolenie od setek lat przez zielarzy i zielarki. Niestety, starodawny zawód zbieracza ziół z braku chętnych do jego uprawiania prawdopodobnie już wkrótce przestanie istnieć…

Dziś profesjonalnie zajmują się tym w Polsce pojedyncze osoby. Sezon zaczyna się wczesną wiosną od zbiorów korzeni mniszka, pokrzywy, kobylaka, kory dębu, wierzby czy kasztana. Po kolei pojawiają się kwiaty: tarniny, stokrotki, bzu czarnego i głogu. Apogeum zbiorów przypada na czerwiec i lipiec. Jeśli zamierzamy zbierać zioła na własną rękę, pamiętajmy, by nie zrywać wszystkich roślin, ale część z nich zostawić. Dzięki temu będą miały szansę wyrosnąć ponownie. Zioła najlepiej suszyć naturalnie, unikając bezpośredniej ekspozycji na światło (promienie słoneczne niszczą chlorofil w zerwanych roślinach).
Z kolei kory, pączki i korzenie można spokojnie suszyć na słońcu. Jeśli decydujemy się na suszarkę, należy pamiętać, że powyżej 35 stopni suszenie ziół, zwłaszcza aromatycznych, traci sens, bo niszczy się ich cenne właściwości. Potem wystarczy delektować się smakiem samodzielnie przygotowanych ziół. Kto wie, może takie samodzielne zbiory obudzą w nas ochotę na więcej?
Mirosław Angielczyk – doktor nauk ogrodniczych, znawca tematyki zielarskiej i ziołoleczniczej


Niniejszy artykuł ma charakter informacyjny i nie stanowi porady lekarskiej.

Related Posts